28.12.2015

1. Nikt normalny nie porywa randomowych dziewczyn na ulicy.

     Bolała mnie głowa. Nie mogłam oddychać. Nie czułam żadnej części mojego ciała. Byłam przekonana, że jestem w obcym miejscu. Sama. I z pewnością nie jestem bezpieczna. 
Tylko tyle pamiętałam z pierwszych chwil całej tej farsy. Wydawało mi się, że to tylko koszmar, że zaraz się obudzę w moim wielkim, wygodnym łóżku i wszystko będzie w porządku. Nie wyobrażacie sobie, co wtedy czułam. Powinniście przeżyć to co ja, żeby to zrozumieć. 
Byłam bezsilna. Padłam.

     Próbowałam otworzyć oczy, ale byłam tak wykończona, że nawet ta prosta czynność okazała się ponad moje siły. Znów odleciałam w nieznaną krainę. 

    Podjęta przeze mnie próba poruszenia ręką również zakończyła się fiaskiem. 
Sen złapał mnie w swoje sidła – nie wiem, który to już raz.

    Obudziłam się w przerażająco zimnym pomieszczeniu. W kącie stała lampka z lekko przyćmionym światłem. Niewiele dawała, ale zawsze coś. Leżałam na twardej posadzce, przez co bolały mnie wszystkie kości.
     Próba poruszenia ręką wreszcie się powiodła – nie wyobrażacie sobie, jak bardzo cieszyłam się z tego powodu. Co prawda bolało mnie jak cholera, ale przecież nie mogłam ciągle trwać w tej samej pozycji. Podparłam się na łokciach. Najpierw jeden, potem drugi – połowa sukcesu. Zaciskając zęby z całych sił przeniosłam ciężar ciała na ręce i podciągnęłam się tak szybko, jak tylko mogłam. Sukces – udało mi się usiąść o własnych siłach. Oparłam się o zimną ścianę i zaczęłam oglądać swoje ciało.
Podarte spodnie, spod których było widać posiniaczone, i być może opuchnięte nogi. Bose stopy. Bluzka, która kiedyś była biała, stała się szara. Musieli mnie nieźle poturbować. Na moje szczęście, niewiele pamiętałam z tamtej chwili.
     Zastanawiałam się, czy przyniosą mi coś do jedzenia, czy skazali mnie już na głodówkę. Swoją drogą, byłam ciekawa, dlaczego wybór padł na mnie. Dlaczego to ja musiałam być tak potraktowana? Nie przypominam sobie, żebym znała któregoś z oprawców. Moje rozmyślania przerwał odgłos wydostający się z żołądka. Nienawidziłam uczucia głodu. To jest chyba najgorsze uczucie na świecie. Wolałabym marznąć niż głodować. Wolałabym siedzieć w ukropie, czy cokolwiek innego, byle tylko nie być głodną.
Patrzyłam na ledwo świecącą lampkę, byle tylko skupić się na czymś i nie myśleć o tych wszystkich pysznościach, które mogłabym teraz jeść wspólnie z Caroline – moją przyjaciółką. Właśnie, to jest to! Zamknęłam oczy i zaczęłam przypominać sobie wszystkie wspaniałe chwile spędzone razem... Dotąd, aż zasnęłam.
 
     Kiedy ponownie się obudziłam, nie znajdowałam się już w tym obskurnym pomieszczeniu. Leżałam na miękkim łóżku, a światło było tak jasne, że musiałam odczekać zanim mój wzrok się do niego dostosował.
     – To na pewno ona? – Usłyszałam szept mężczyzny.
     Kiedy spojrzałam w stronę dobiegającego głosu, zobaczyłam dwóch chłopaków. Obaj byli wysocy i mniej więcej w moim wieku. Jeden miał ciemne, gęste włosy, lekko podkręcone, a drugi jasne, krótko ostrzyżone. Chyba nie zauważyli, że już nie śpię, bo nie przestali ze sobą rozmawiać. Niestety nic więcej nie udało mi się usłyszeć nawet, jeśli z całych sił wytężałam słuch.
    Rozglądając się po pokoju uznałam, że urządzono go całkiem dobrze. Dominowała biel i wszechogarniający minimalizm – czyli to, co lubię. Choć pomieszczenie nie należało do dużych, było przytulne. Czułam się w nim o wiele lepiej niż w moim poprzednim lokum. Okna były udekorowane firankami, które od wewnętrznej strony lekko podpięto. Koło łóżka, a raczej kanapy, na której leżałam stał stolik, a na nim butelka wody i pusta szklanka. I dopiero kiedy ją zobaczyłam, zauważyłam że gardło mam tak wysuszone, że mam całkiem spory problem z połknięciem śliny. Ze zniecierpliwieniem spojrzałam w stronę chłopaków, którzy wciąż o czymś dyskutowali. Chciałam za wszelką cenę sprawić, żeby spojrzeli w moją stronę, dlatego zbierając w sobie wszystkie siły, poruszyłam się na kanapie z nadzieją, że wreszcie odkryją, że już nie śpię. Na moje nieszczęście, wciąż byli zajęci sobą. Zostało tylko jedno wyjście – odezwać się. Serce zabiło mi szybciej na samą myśl o tym. Co byłoby, jeśli okazaliby się naprawdę niebezpieczni? Przecież nikt normalny nie porywa randomowych dziewczyn na ulicy. Ale ja musiałam to zrobić. Przecież jeśli chcieliby mnie skrzywdzić, prędzej czy później by to zrobili.
     Napinając wszystkie moje mięśnie wydusiłam z siebie mruknięcie, najgłośniejsze, jakie potrafiłam. Blondyn spojrzał w moją stronę, po czym znów zwrócił się do swojego kolegi i kiwnął głową prosto na mnie. Brunet zmarszczył czoło i powolnym, nonszalanckim krokiem podszedł do mnie.
Kiedy dzieliło nas już tylko kilkanaście centymetrów, kucnął przy kanapie, na której leżałam. Po chwili uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust do góry i ukazując dołeczek w policzku.
     – Witaj, mała. – Odezwał się zachrypnięty głos mężczyzny. – Wyspałaś się? – Kiwnęłam głową marszcząc czoło.
     – Mogę się napić? – Zapytałam wskazując butelkę wody.
     Brunet głośno przełknął ślinę, po czym zacisnął szczękę i nalał wody do szklanki.
     – Dzięki. – Wyszeptałam, kiedy otrzymałam napój.
     Jak najszybciej opróżniłam zawartość szklanki i odstawiłam ją na stolik.
     – Nazywasz się Rosalie Coleman, tak? – Zapytał po chwili milczenia.
     – Rose. – Poprawiłam.
     Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś zwracał się do mnie pełnym imieniem.
Chłopak ponownie nalał wody do szklanki i tym razem to on wypił ją duszkiem. Dziwnie się zachowywał, czego nie rozumiałam. Miałam wrażenie, że on jest bardziej zestresowany tą sytuacją niż ja. Nonsens. To mnie porwano, nie jego. A żeby tego było mało, nie miałam pojęcia, czego ode mnie oczekują.
     – Być może to dziwnie zabrzmi... – Zawahał się. – Ale muszę o to zapytać. Czy, któryś z moich pracowników zrobił Ci krzywdę?
     A więc, on jest tu szefem. Jeżeli prowodyr tej całej sytuacji się tak zachowuje, to już nic z tego nie rozumiem. Czy aby na pewno nie jest to jakiś pieprzony sen? Albo ukryta kamera?
     – Pobili mnie. – Powiedziałam niepewnie.
Lepiej będzie, jeżeli zachowam ostrożność. Może to jakaś gra? Z takimi ludźmi nigdy nic nie wiadomo. Postanowiłam po prostu odpowiadać na pytania.
    – Nie o to pytałem. – Spojrzał mi głęboko w oczy tak, że mogłam dostrzec zieleń jego tęczówek.
    – A... – Speszona tym, co usłyszałam, poruszyłam się niespokojnie. – Nie zgwałcili mnie. – Wyszeptałam, spuszczając wzrok na moje podarte spodnie.
    Brunet odetchnął, jakby z ulgą. A ja zastanawiałam się tylko nad jednym: O co chodzi w tej pieprzonej szopce?
    Po chwili chłopak wstał i podszedł do blondyna.
    – Zaprowadź ją do 2. – Rozkazał.
    – Jak to? – Uniósł do góry brwi. – Przecież dopiero tu przyszła. – Zauważył. – Zawsze...
    – To tym razem zrób wyjątek. – Wzruszył ramionami. – Koniec tematu.
    – Ale szefie...
    – Aaron! – Przerwał mu brunet, tym samym kończąc ich dyskusję. – A jeżeli ręce będą cię świerzbiły, to idź do burdelu. Dowiem się, jeżeli coś jej zrobisz. – Powiedział, a później zniknął za drzwiami pokoju.
    W tej samej chwili blondyn zwrócił się w moją stronę.
    – Idziemy. – Mruknął, nawet na mnie nie patrząc.


Notka autorki:
Witam w pierwszym rozdziale nowego ff! :)
Jeżeli się spodobało, zachęcam do obserwowania, a na pewno nie przegapicie żadnego rozdziału.
KOMENTUJCIE
Piszcie, co jest nie tak, a co jest fajne, a sprawimy, że to opowiadanie będzie lepsze.
   

5 komentarzy:

  1. Zawsze ciężko mi się komentuje pierwsze rozdziały xD To tak jakby ktoś pokazał mi czekoladę i zapytał o to jak smakuje XDXD

    Przyznam szczerze, że mnie zaciekawiłaś. Tak tu mrocznie i przerażająco. Moje klimaty :')

    Zgaduję, że owy chłopak o brązowych włosach to nasz kochany Harry? No, no, no, ciekawie, ciekawie.

    Nie wiem, co Ci tu jeszcze napisać, więc wiedz tylko, że obserwuje i już wpisuję Cię w moją listę blogów :D

    Muffy xx
    http://girl-alimghty.blogspot.com/

    PS: Powiększ trochę czcionkę, bo nie da się czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że rozdział ciekawy. Dodaję się do obserwowanych, chociaż przyznam, że sama mam blog o nazwie "FEAR" i również jest o Harrym.
    Zauważyłam kila błędów. To nie jest list i nie zapisujemy ci, tobie z dużej litery. No i nie używamy dywizów "-", tylko półpauz albo pauz "—" albo "–".
    Życzę weny i zapraszam http://see-you-again-365days-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem początkująca i dlatego mogą pojawiać się błędy. Dziękuję, że mnie poprawiłaś. Zaraz wszystko pozmieniam.
      O twoim opowiadaniu nawet nie wiedziałam ;)

      Usuń
    2. Spokojnie, to nie był żaden zarzut, haha. Nazwa jak nazwa, skarbie.

      Usuń

Każdy komentarz to porządny kopniak pełen motywacji! Dziękuję ;)