Aaron szedł około trzech metrów przede mną, prowadząc do tajemniczej dwójki, o której wspomniał ten dziwny chłopak. Z tego, co się zorientowałam po rozmowie tej dwójki, miało to być miejsce mojego pobytu przez najbliższy czas. Jak długi? To wiedzieli tylko oni.
– Pospiesz się, nie mamy całej wieczności. – Warknął oglądając się na mnie.
– Boli mnie noga. – Wyznałam.
– Gówno mnie to obchodzi.
Przyjemniaczek.
– Gdyby ktoś mnie nie pobił, zapewne byłoby łatwiej. – Sama nie wiedziałam, jakim cudem coś takiego wyrwało się z moich ust.
Blondyn szybko przemierzył odległość, jaka nas dzieliła i chwycił mnie za szyję przypierając do ściany. Na jego twarzy malowała się złość, a oczy stały się ciemne do granic możliwości.
– Jeszcze raz usłyszę coś takiego, a twoja piękna buźka zostanie troszeczkę pokiereszowana. – Warknął.
Jego dłoń zaczęła się zaciskać, a ja miałam coraz większe problemy ze złapaniem oddechu. Moje serce biło jak szalone i nie wiedziałam, co on jeszcze ma zamiar zrobić. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, bo czułam, że jeszcze chwila trwania ze ściśniętą szyją, a skończę marnie.
Blondyn zacisnął szczękę i poluzował uścisk na moim ciele, a po chwili zupełnie mnie puścił. Sięgnęłam ręką do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się dłoń mężczyzny i rozmasowałam je lekko, jakby miało to cokolwiek pomóc.
– Idziemy. – Mruknął pod nosem.
Odepchnęłam się od ściany i znów zaczęłam podążać za moim przewodnikiem pilnując się, żeby znów czegoś nie palnąć.
Ed Coleman
Chodziłem nerwowo po pokoju łapiąc się za głowę. Zastanawiałem się, co mogę zrobić, gdzie szukać, jak uratować Rose. Nic nie przychodziło mi do głowy, a wiedziałem, że to wszystko moja wina. Gdyby nie moje głupie wybryki, mała byłaby tu teraz z nami.
Byłem pewien, że za tym wszystkim stoi Harry. Rosie nigdy nie wychodziła na tak długo nie dając znaku życia. A tymczasem nie było jej już cztery dni!
– Ed, pan chce z tobą porozmawiać. – Ojciec wszedł do salonu, a zaraz za nim mama.
Kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę pokoju, w którym znajdował się policjant prowadzący te sprawę.
– Dzień dobry, aspirant James Oldman. – Wyciągnął dłoń w moją stronę. – Pan jest przyrodnim bratem poszukiwanej, zgadza się? - Przytaknąłem. - Czy wie pan coś na temat towarzystwa, w jakim się obracała panna Rosalie? – Zapytał zapisując coś w swoim notatniku.
– Rose... – Podkreśliłem, ponieważ nie lubiła, kiedy zwracano się do niej pełnym imieniem. A sam fakt, że jej tu nie było, niczego nie zmieniał. – Nie zadawała się z żadnym podejrzanym towarzystwem...
– Skąd ta pewność? – Przerwał mi, co mnie wkurzyło.
– Ponieważ bardzo dobrze znam moją siostrę. – Powiedziałem zirytowanym tonem. – A poza tym, ona nie ma z tym nic wspólnego. – Policjant prychnął pod nosem.
– Doprawdy? A w jakiej sprawie tu jestem?
Wziąłem kilka głębokich oddechów, policzyłem do dziesięciu, po czym powiedziałem:
– Cała sprawa jest moją winą. – Oldman znów chciał mi przerwać, ale na widok mojej miny, zmienił zdanie. – Jestem zadłużony u mojego znajomego. Nie mam pieniędzy na spłatę...
– Jaki to ma związek? – Zapytał lekceważącym tonem, a ja musiałem walczyć ze sobą, żeby nie wstać i nie przyłożyć temu lalusiowi.
– Taki, że Harry Styles doskonale wie, że Rosie jest jedyną osobą, na której mi zależy.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, po czym pokiwał głową i znów zaczął coś zapisywać w notesie. Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo byłem wkurzony. Moja siostra wyszła z domu i po czterech dniach nie wróciła. Policja kazała nam czekać, ponieważ Rosalie Coleman jest osobą dorosłą. W związku z tym, ma prawo opuścić dom kiedy chce i na ile chce. Przykro mi, ale są sprawy pilniejsze. Proszę zgłosić się, jeśli kobieta nie wróci po kilku dniach. I tak codziennie. Aż do dziś. Zgłoszenie przyjęte, przyjeżdża jakiś frajer, który ewidentnie ma wyjebane na cały świat, i kurwa nic nie robi, żeby szybko odnaleźć kobietę, która może już nie żyć!
Facet nadal notował, a ja z każdą chwilą coraz bardziej wierciłem się na tym krześle, które też już mnie zaczynało wkurwiać.
– Przepraszam, czy z łaski swojej mógłby pan się trochę pospieszyć? – Zapytałem. – Ten człowiek jest niebezpieczny. – Dodałem.
– Jeżeli pan będzie utrudniał śledztwo, nie pomoże pan. – Odparł spokojnym tonem i powrócił do notowania.
Harry Styles
Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Przez ostatnie pięć lat żyłem z nadzieją, że już nigdy jej nie spotkam. A tymczasem okazało się, że jest siostrą tego dupka.
Sięgnąłem do szuflady i wyciągnąłem z niej jedyne zdjęcie, jakie posiadałem. Uśmiechała się szeroko i nieudolnie próbowała zasłonić obiektyw. Nie lubiła, kiedy ktoś robił jej zdjęcia, ale była tak fotogeniczna, że grzechem byłoby to zlekceważyć.
Niecałe 2 lata wcześniej udało mi się ją doszczętnie wyrzucić z pamięci tylko po to, żeby samemu ją do siebie sprowadzić.
Widocznie los chciał mnie porządnie kopnąć w dupę, ale ja nie mogłem na to pozwolić. Ona mnie nie pamiętała. I to było moją szansą.
Rozdział nie jest imponująco długi, ale uznałam, że to jest idealny moment na koniec. :D
Postaram się kolejne rozdziały pisać dłuższe.
Komentujcie i obserwujcie, nawet nie wiecie, jak to cieszy :)
No to tak. Jestem i komentuję. Zacznę od błędów, a potem będę słodzić. Moje komentarze mają na celu pomóc ci, więc nie odbieraj tego jako krytykę, ok? :)
OdpowiedzUsuńAaron, (Tu nie powinien być przecinek) szedł około trzech metrów przede mną, prowadząc do tajemniczej (Liczby w opowiadaniach zapisujemy słowami) 2, o której wspomniał ten dziwny chłopak.
– Ed, pan chce z Tobą porozmawiać. // tobą.
Moja siostra wyszła z domu i po 4 dniach nie wróciła. // Tu i w innych zdaniach, gdzie jest liczba, powinna być zapisana słownie.
Rozdział jest krótki, ale podoba mi się. Jest w nim dużo akcji, no i Harry Styles ujawnia ważny fakt. To, że się znali jest dla mnie... wow?
Życzę weny i czekam na następną część :).
Jest to krytyka, ale konstruktywna, której oczekuję od osób bardziej doświadczonych. Dlatego cieszę się, że wytykasz mi te wszystkie błędy, bo dzięki temu może czegoś się nauczę. Dziękuję bardzo! :)
UsuńJeżeli chodzi o przecinki to zawsze mam z nimi problem, ale postaram się to zmienić :)